„Bogdanka kontra posłanka” i wycofany pozew

Posłanka Wcisło mówiła o szeregu nieprawidłowości i błędach w zarządzaniu Bogdanką, które jej zdaniem miały prowadzić do drastycznego spadku wydajności. Parlamentarzystka stwierdziła, że politycznie umocowany zarząd, pozywając ją chciał „zakneblować jej usta i zastraszyć”.

— Na początku września, zarząd przygotował, w trakcie trwania kampanii pozew, po to, aby wpłynąć na przebieg kampanii, zdyskredytować moją osobę, nie dopuścić do mojej reelekcji — mówiła Marta Wcisło na zorganizowanej w poniedziałek konferencji prasowej. — Aby działacze polityczni zarządzający Bogdanką, mogli nadal traktować mienie spółki, jak prywatny folwark — dodała.

Spółka w pozwie wskazywała na szereg wypowiedzi, które jej zdaniem miały fałszywie wskazywać na to, że spółka znajduje się w fatalnej sytuacji finansowej i że dochodzi tam do marnotrawienia środków finansowych i nepotyzmu politycznego. Zażądano od posłanki zaniechania wypowiedzi na temat Bogdanki, a także wpłacenia na rzecz fundacji Bogdanki zadośćuczynienia w wysokości 10 tysięcy złotych.

Całkowite wycofanie się z pozwu posłanka Wcisło odbiera jako potwierdzenie jej dotychczasowych wypowiedzi. Jej zdaniem pozew miał charakter polityczny.

— Pozew nie miał podłoża merytorycznego, tylko polityczne. Proszę zauważyć, że spółka wycofała się z pozwu, już po przegranych przez PiS wyborach — twierdziła Wcisło.

Przypomnijmy, że kopalnia pochwaliła się na początku roku rekordowym zyskiem netto, czyli około 690 mln zł, jak i rekordowym wydobyciem za 2023 rok, które wyniosło ponad 7 mln ton. Są to najlepsze wyniki w historii działalności spółki. Prognozy na 2024 rok przewidują kolejny rekord wydobycia, szacowany na około 9 mln ton. Zdaniem posłanki jest to „propaganda sukcesu”, a wyniki i cele są ustalane i zmieniane na podstawie bieżącego wydobycia i nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.

Poprosiliśmy o stanowisko Bogdanki w tej sprawie. Do tematu z pewnością wrócimy.